Nałęczów

Jedną z wypraw, jaką odbyliśmy przebywając na urlopie w Karmanowicach, była wycieczka do Nałęczowa. Wstaliśmy rano i postanowiliśmy, że tam właśnie dziś jedziemy. Zjedliśmy, jak zawsze, śniadanie w ogrodzie, w towarzystwie psa i kotów, po czym  zapakowaliśmy się i w drogę.

Najpierw pieszo, ze dwa kilometry, na stację PKP w Klementowicach.  Tu jakby czas się zatrzymał: oczom naszym ukazał się stary, drewniany, opuszczony budynek, z którego odłaziła farba, ławka na peronie zbita z dwóch desek, na których strach usiąść i megafony, z których nie wiadomo czy płyną komunikaty. Mimo tego wszystkiego miejsce miało swój klimat i urok. A ponieważ w pobliżu nie znaleźliśmy żywej duszy, doszliśmy do wniosku, że tylko my go doceniamy :)


Następnie dziesięć minut pociągiem i jesteśmy na miejscu, choć nie do końca :) Stacja, na której wysiedliśmy, choć nazywa się Nałęczów, nie jest w mieście tylko poza nim, więc zapakowaliśmy Jaśnie Panienkę w chustę (na plecy mamy) i odbyliśmy  jeszcze jeden spacerek. Tym razem maszerowaliśmy cztery kilometry w pocie i skwarze i  już byliśmy u celu (Paniczowi nie zdradzaliśmy dystansu do przebycia, żeby nie skończyło się marudzeniem).

Słonko ładnie świeciło, więc poszliśmy do Parku Zdrojowego, gdzie było trochę cienia od drzew. Park, przecinany przez rzekę Bystrą, jest bardzo ładny, czysty, pełen ścieżek. Geny zachwycone biegały oglądać kaczki i łabędzie, których tam nie brakuje. Co ciekawego znajdziecie  w Parku? Jeśli będziecie chcieli ugasić pragnienie można odwiedzić Pijalnię wód mineralnych i przy okazji zwiedzić Palmiarnię. Jeśli zamiast wody wolicie coś słodkiego, to z drugiej strony budynku jest Pijalnia czekolady :) 
Na moich dzieciach największe wrażenie zrobił jednak rower w niewielkiej Alei Gwiazd Kolarstwa Polskiego, w której znajdują się tabliczki z takimi nazwiskami jak Zenon Jaskuła, Maja Włoszczowska czy Czesław Lang. Będąc w Nałęczowie warto na pewno zajrzeć zarówno do Muzeum Stefana Żeromskiego, jak i Muzeum poświęconemu Bolesławowi Prusowi. Dobrze jest też przejść się po mieście i pooglądać zabytkowe wille, z daty budowy sięgają niekiedy roku 1880. 

Pochodziliśmy, pooglądaliśmy i przyszedł czas powrotu.
Na transport w drogę powrotną wybraliśmy busa, który wyrusza z centrum miasta i nie trzeba iść do niego kolejnych kilometrów  :) Lubimy spacery, ale czekała nas jeszcze dwukilometrowa trasa z przystanku do kwatery (z króciutką przerwą na lody w Wiejskim Sklepie).

Podsumowując. Nałęczów to naprawdę przyjazne i ciekawe miasto, które warto odwiedzić, choćby przez jeden dzień, będąc w okolic.
Myślę, że zawitamy tam jeszcze kiedyś, aby zasiąść sobie na ocienionej ławeczce w parku i odpocząć w ciszy.

2 komentarze :

  1. W ciszy... z dziećmi? :D
    u mnie rzecz niemożliwa

    OdpowiedzUsuń
  2. Możliwe,możliwe, choć przyznam,że czasem też potrafią narobić sporo hałasu :D Jak to dzieci :D

    OdpowiedzUsuń

W Polskę bez samochodu © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka